Zawstydzony kolos odwracał spojrzenie od dzieci Ceaușescu, którym kiedyś nawet nie wolno było rozmawiać z turystami, a obecnie znajdującymi się na dachu Ewy Anders. A wódz potrafił stanąć przed mapą i gestem dyrygenta, jak czuły ojciec narodu, to gładził góry, to je podnosił, zawracał rzeki. – Kamienice? Zburzyć! – Kościoły? Przenieść na torach! – Na torach? No, genialne! – przyklaskiwali młodemu bogowi jego poplecznicy. I tak przed egiem Ceaușescu rozstępowały się dzielnice, usuwały budynki, kłaniały góry i łamały dusze.
poniedziałek, 31 lipca 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
[Polecane]
[Miejsce, gdzie do lasu chodzi się po litery]
Drewniany domek, jezioro, brak zasięgu i słowo, które miałem na końcu języka. Wybrałem się do lasu nie na grzyby, a po słowo [bo tam zasięg]...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz