Przestrzeń zastygła jak beton. I tylko ludzie wrzeli w ruchu jak w buzującym garnku niedoczasu. Zszedł do podziemi. Kiedy on się ucieszył, pozostali byli innego zdania. Powietrze wzburzone przez wagony nadjeżdżającego metra niosło ukojenie, jak delikatna morska bryza, ocuciło Mateusza.– Curent, curent – wołali pozostali i chowali głowy, zasłaniali uszy, odwracali od peronów, jakby zły duch nawiedził to miejsce. A nie ma rzeczy bardziej przeraźliwej dla Rumuna niż czający się w ciemnych szybach wentylacji biurowej, tunelach metra niewidzialny, podstępny i oziębły, przynoszący zarazę, śmierć i pożogę curent.
Taniec w metrze

"" – 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz