"Gdyby Goncer był lekarzem, do jego obleśnego korporacyjnego qubika ustawiałyby się kolejki. Ale Goncer lekarzem nie był, to też synonimem słowa kolejki w korporacji są zaległe maile, które tłoczą się w pęczniejącej skrzynce pocztowej, czekają na swoją kolej. Są gwarne, przypominają o sobie, przepychają się. Przychodzą w pojedynkę lub zwołują koleżków, a czasami to Goncer nawoływał znane sobie adresy email. Niektóre pisane trybem FYI. Lepsze są te pisane trybem krzyczącym niż te najgorsze - trybem pytającym, co oznacza, że trzeba udzielić na nie odpowiedzi lub znaleźć kogoś, kto to potrafi. Wtedy mail wędruje z rąk do rąk, jak gorący kartofel, szukając właściwego biurka. Maile debatują, uzgadniają, rozwidlają się na wiele ścieżek, zmieniają tematy, gubią się, ukrywają. Niektóre się awanturują krzycząc – byłem tu pierwszy! Ale zazwyczaj są uprzejme, przesadnie słodkie, pełne pięknej, szablonowej angielszczyzny. Nadają sobie stopnie ważności, gdzie każdy jest urgent i każdy jest FYA . Mateusz wychodzi na korytarz i przywołuje je do porządku, skrupulatnie kategoryzuje według własnej klasyfikacji. – Maile są przyjmowane dzisiaj do szóstej. Resztę zapraszam jutro - oznajmia Mateusz. Ale to po kawie, po rozmowach, po dziesiątej." – Latarnik2.0
Podoba się?
poniedziałek, 31 lipca 2017
[Miejsce, gdzie do lasu chodzi się po litery]
Drewniany domek, jezioro, brak zasięgu i słowo, które miałem na końcu języka. Wybrałem się do lasu nie na grzyby, a po słowo [bo tam zasięg]. To jak kiedyś pisało się bez Internetu?
Pisanie konspektu trwa:
"Czy bardziej będę żałować, że napisałem słabą książkę, czy tego, że nigdy nie spróbowałem?" – Latarnik2.0
Podoba się?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz