Zapowiedź powieści Latarnik 2.0: Nasza przyszłość została zhakowana
Twój lajk wiele może https://www.facebook.com/Latarnik2.0/
"Starzy znajomi uwięzieni w skorupie własnych przyjaźni. Wszyscy raz po raz gapią się w ekrany smartphonów, zupełnie tak jakby ludzie chcieli być wszędzie i z każdym tylko akurat nie tu, nie z tymi osobami. Siedzą przy misce chipsów, jak te pieski czekające aż ich smartphone zagwiżdże. Wtedy uradowane podnoszą spocone ryjki, nadstawiają uszka, przebierają łapkami po szklanych taflach, jak gdyby kopały norkę chcąc się schować. Merdają ogonkami i patrzą, do jakiej zabawy ich pan zaprasza tym razem." – Latarnik2.0
Podoba się?

poniedziałek, 18 grudnia 2017

[Dawno, dawno temu w Kluż-Napoka]

W powieści Latarnik 2.0: Nasza przyszłość została zhakowana z nieba leje się upał. Wszechogarniający upał ma podobną funkcję jak jesienny deszcz w cyberpunku. Za to niżej publikuję odrobinę bajkowego, świątecznego i mroźnego klimatu z Rumunii, która jest miejscem akcji powieści.

Wszystkiego dobrego!

Na filmikach niżej tańcząca woda, tańczące światła, muzyka, roztańczeni Rumuni, a nawet lądujący samolot. Widzimy także posąg  Avrama Iancu oraz Katedrę Adormirea Maicii Domnului.






Samolot przelatujący nad fontanną

Wyżej Kluż Napoca, Piata Uninii i świąteczne dekoracje. Choinka, stajenka w tle Biserica Sfântul Mihail


Zdjęcia:

Gorące "chlebki" sprzedawane na Piata Uniini, czyli Kurtos. Ciasto jest grillowane i nadziewane na metalowy pal.. Następnie jest czymś posypywane. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że po kupieniu czegoś takiego można sobie ogrzać ręce. Ludzie chodzą z takimi "kominami" jak lokomotywy : -)
Stajenka w Kluż Napoca z żywymi owieczkami
Piata Uniini: choinka i stajenka
Posąg  Avrama Iancu oraz Katedra Adormirea Maicii Domnului. Miejsce nieziemskie. Tańcząca woda, tańczące światła w rytm muzyki..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

[Polecane]

[Miejsce, gdzie do lasu chodzi się po litery]

Drewniany domek, jezioro, brak zasięgu i słowo, które miałem na końcu języka. Wybrałem się do lasu nie na grzyby, a po słowo [bo tam zasięg]...